Podziel się wrażeniami!
Witam wszystkich.
To mój pierwszy post na tym forum, szkoda tylko, że w takiej kwestii.
W załączniku przesyłam załącznik z serwisu Sony.
Ale do rzeczy. Popsuł mi się tablet, przestał się uruchamiać. Zadzwoniłem na infolinię, głosiłem, przyjechał kurier zabrał, za dwa dni dostałem maila z serwisu. Czytam maila i niestety jest awaria której nie obejmuje gwarancja (myślę sobie, że przerąbane i szkoda ale okazuje się, że to dopiero początek), no i tu się zaczęła jazda....
W wycenie naprawa zdecydowanie przekracza wartość nowego sprzętu, prawie 700 EUR. Myślę sobie, że to dziwne ale się zdarza w przypadku elektroniki, ale dalej jest jeszcze lepiej. Poza naprawą przysługują mi jeszcze tylko dwie opcje do wyboru. Albo "porzucam" sprzęt na rzecz sony, czyli zrzekam się wszystkich praw (to za darmo!), albo mogę prosić o odesłanie sprzętu po uiszczeniu opłat: administracyjnej, za transport i za ekspertyzę, i tu uwaga 245 EUR czyli grubo ponad 50% wartości nowego sprzętu. Oczywiście nie zostałem wcześniej poinformowany o tym, że jeżeli to nie jest wada objęta gwarancją to będę miał tylko takie trzy opcje do wyboru.
Jak dla mnie to jest oszustwo i złodziejstwo. Czuję się oszukany i przyparty do muru. Tak naprawdę w tym momencie taka "poważna" firma jak sony zawłaszczyła sobie mój sprzęt, nie ważne czy sprawny czy nie.
Proszę o opinie i jakieś wpisy, bo przyznam się szczerze, że jestem tak zaskoczony, że sam nie wiem co myśleć i robić dalej....
Współczuję tego co Cię spotkało i podobnie jak koledzy wyżej sugerowałbym kontakt z rzecznikiem ochrony praw konsumenta.
Jednocześnie dziękuję, że umieściłeś posta na forum. Będzie on przestrogą (o ile wcześniej ktoś go nie usunie) dla innych. Sam wysyłałem jakiś czas temu swój tablet do naprawy i również nie przypominam sobie aby ktoś z osób przyjmujących reklamację poinformował mnie o ewentualnych kosztach zwrotu urządzenia w przypadku odmowy naprawy. Chyba bym się wściekł, gdybym musiał bulnąć 250€ za to, że łaskawcy z serwisu oddadzą mi moją własność.
Ciekawe ile już mają takich porzuconych urządzeń?
Niepokoi mnie jeszcze jedna sytuacja: wysyłam sprzęt do serwisu, który nie jest w stanie znaleźć lub naprawić usterki. Co robią? Polewają zabawkę colą w myśl zasady "każdemu coś tam kiedyś chlapnęło na sprzęt" i mówią, że usterka nie podlega gwarancji. Klient przy zdrowych zmysłach na naprawę się nie zdecyduje, więc zarabiają przynajmniej na transporcie i opłatach "z sufitu".
I nie piszcie mi tu, że takie rzeczy się nie zdarzają. W autoryzowanym serwisie mojego samochodu elektryk szukał przyczyny niepalącej się żarówki (nie była przepalona). Wreszcie dowiedziałem się, że mam wymienić główną skrzynkę bezpieczników bo jedno z gniazd jest wypalone. Koszt samej skrzynki 700 zł + do 5 tygodni czekania na skrzynkę z kraju producenta samochodu. Następnego dnia prywatny elektryk proponuje mi używaną skrzynkę za 150 zł, a po rozebraniu oryginalnej stwierdza, że ta jest w idealnym stanie i nie wymaga wymiany. Wymienić trzeba było oprawkę żarówki za 20 zł.
Tak więc nie poddawaj się (skoro nie raczyli Cię wcześniej poinformować o kosztach). Lepiej kasę przeznaczyć na adwokata
EDIT: Może o kosztach naprawy lub zwrotu było małym drukiem w dokumencie, który zostawił Ci kurier? Mój jak odbierał sprzęt nie wiedział nawet co będzie odbierać, nie miał ze sobą kartonu na tablet ani dokumentów do jego odbioru. Dostałem świstek papieru z napisem "electronic parts" i nieczytelnym bazgrołem kuriera. O kosztach nic tam nie było.
greyboy napisał(a):
Niepokoi mnie jeszcze jedna sytuacja: wysyłam sprzęt do serwisu, który nie jest w stanie znaleźć lub naprawić usterki. Co robią? Polewają zabawkę colą w myśl zasady "każdemu coś tam kiedyś chlapnęło na sprzęt" i mówią, że usterka nie podlega gwarancji. Klient przy zdrowych zmysłach na naprawę się nie zdecyduje, więc zarabiają przynajmniej na transporcie i opłatach "z sufitu".
Nie pisałem tego twierdząc, że tak właśnie było. Zastanawiałem się raczej czy taka sytuacja jest możliwa? Tym bardziej w sytuacji, gdy klient o kosztach dowiaduje się z pisma od serwisu i zostaje postawiony pod ścianą. Tabletów nie rozdają na ulicy, kosztują majątek (przynajmniej te markowe) i niesprawiedliwe jest stawianie klienta przed faktem dokonanym. Ciekawe ilu z Was machnęłoby ręką i wyłożyło 250€, albo jeszcze lepiej - porzuciło sprzęt w serwisie?
W ramach podtrzymania dyskusji, na czym nie ukrywam mi zależy, ponieważ daje mi to bardzo ciekawe spojrzenie na sprawę, wklejam kolejne zdjecia z serwisu ktore sa zrobione po zdjeciu czarnego plastiku pod ktorym jest elektronika. Po tych wpisach zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście zalana obudowa może wpływać na raczej dobrze wyglądającą elektronikę. Wracając do pytania z początku dyskusji, chciałbym odzyskać tablet chociażby po to żeby na własne oczy zobaczyć owo zalanie.
Dodatkowo, ponieważ rzucacie mi nowe spojrzenie na całą sprawę, po wnikliwym obejrzeniu wielkości zalania tabletu zaczynam się zastanawiać jak to jest że podobno jest "bryzgo szczelny"
Proszę o kontakt na maila, dane podałem na VAIOBlogu
telewizor kd49XG8096 Szkoda że wcześniej nie przeczytałem bym nie kupił telewizora tej marki .
Problem polega na tym że serwis odmawia naprawy gwarancyjnej gdyż twierdzi uszkodzenie fizyczne.
Wiem że nie było tylko jak to udowodnić?